Strona:PL Garborg Utracony ojciec.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Senne szumi tak samo tym samym głębokim tonem. Kiedy dzień jesienny cichy, a niebo błękitne, wdrapuję się na pagórek, gdzie stos kamieni leży; patrzę stamtąd na całą małą moją krainę rodzinną — tak pięknie położoną wokoło białego kościółka. Wtedy jest mi tak, jakbym na prawdę był w domu. Zapominam o gniewie na brata i o sprzedaży domu ojcowskiego.
Tak, tutaj jest cicho. Żadnego drżenia w powietrzu, żadnego pyłku ani dźwięku z wielkiego gościńca świata. Tu jest inne stulecie. Czuję, czegom nigdy nie doznał. Spokojność na mnie spływa. Wypoczywam. Marzę, że ubłagam u śmierci jeszcze parę lat życia. Albowiem chwalimy śmierć, ale kochamy życie.
Tutaj moje słońce, tutaj moje powietrze, tutaj moje strumienie bełkocą wśród kamieni. Tam w tym olbrzymim niebie mieszkał mój Bóg. Czasami zdaje mi się, że on tam jeszcze mieszka. W kościele też mieszka. To wiem właśnie wtedy, gdy mnie świadomość opuszcza.
Lecz nie odważę się wejść do kościoła. Wiem, że gdy tylko wejdę, to On zniknie przede mną.

V.

Świętym jest to ciche Bygd; wszystkie drogi prowadzą do kościoła.
Życie się skupia wkrąg niego i jest poświę-