Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Tak stań się. Uwielbiona idzie k’ ofierze. Tak stań się. Już blizka jest czekającego; zimna i niema, a w oczach płomienna, mowna. A on wprzódy całuje jej ręce, co zawierają a rozwierają sny. Tak stań się.
Tu i ówdzie nikną Kościoły na wysokich kolumnach, których szczyty śnieg zdobi wolutami i tajemniczymi akantami. Przepadają przestronne Fora, pogrzebione pod śniegiem, zanurzone w błękitną jasność, z której powstają ku księżycowi, ruiny portyków i łuków bardziej niemateryalne od swoich własnych cieniów. Przepadają wodotryski, wykute w kryształowych skałach, które leją nie wodę a światłość.
„A on potem całuje wargi, umiłowane wargi, co nie znają fałszywych słów. Tak stań się. Z rozwiązanej obwięzi wyleją się włosy niby ona wielka ciemna fala, w której zdają się zebrane nocne ciemności, co uciekły przed śniegiem i przed księżycem. Comis suis obumbrabit tibi et sub comis peccabit. Amen.
A druga nie przychodziła! W milczeniu i poezyi nocy spadały znowu z wież i dzwonnic Rzymu umykające człowiecze godziny. Od czasu do czasu zjeżdżał jakiś powóz, bez hałasu, przez Quattro Fontane ku placowi lub wjeżdżał, z trudem ku Santa Maria Maggiore; a latarnie pośród jasności były żółte, jak topazy. Zdawało się, że w miarę, jak noc urastała, także urastała światłość i stawała się bardziej przeźroczystą. Filigrany krat błyskały tak, jakby ich srebrne koronki pokryły się drogimi kamieniami. W pałacu na szybach błyszczały wielkie kręgi oślepiającego światła, na podobieństwo dyjamentowych tarczy.
Andrzej pomyślał: — Gdyby ona nie przyszła?
Owa dziwna fala liryzmu, która przeszła przez jego ducha, w imię Maryi, pokryła tęsknotę oczekiwania,