Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

on dobry, rano przysłał mi kosz z gołębiem, teraz znów wiązankę róż; zobaczymy co pisze.

(Czyta).

JANKA (zbliża się do niej). Tosiu... ja chciałabym cię prosić, ażebyś...
TOSIA (z roztargnieniem). Co? może chcesz żeby ci co pożyczyć na dzisiejszy wieczór? rękawiczek? wachlarza?
JANKA. Nie...
TOSIA. Patrz co on do mnie pisze — nazywa mnie swojem słonkiem, to ładnie, co? nazywał cię kto kiedy słonkiem?
BABUNIA. Zapomniałaś Tosiu, że Janka nie miała jeszcze narzeczonego a do przyzwoitej panienki tylko narzeczony ma prawo pisywać takie listy.
JANKA (cicho do Tosi). Oddal babcię ja muszę z tobą sam na sam pomówić.
TOSIA (zdziwiona). Ty? ależ babcia nam nie przeszkadza — babcia nie zdradzi naszych sekretów — prawda babciu?
BABUNIA (gładząc ją po włosach). Prawda moje złoto...
TOSIA. Ja nigdy nie będę miała przed tobą tajemnic, ja to już mówiłam panu Władysławowi. Ja wszystko będę babci opowiadać.
BABUNIA (śmieje się). E!... znajdą się rzeczy, których mi nie będziesz opowiadać.