Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

JADWIGA (żywo). Tak — masz rację. To jest upokorzenie! Ja wczoraj przeszłam ciężką chwilę pod wzrokiem i w obecności tej kobiety — lecz czy nie czujesz, iż stokroć cięższa chwila jest ta obecna, gdy o ten mamy gałgan stoję przed tobą jak zbrodniarz przed sądem? — Zamilcz... proszę cię!... Prosiłam cię o pozostawienie mnie dziś w spokoju. Tylko... dziś! — Będziesz mnie miał jutro, pojutrze — szereg dni całych — tu — przez ten stół — do twej dyspozycji... Powiedziałam ci to już. Będziesz siebie i mnie dławił swoją drobiazgowością do syta... Jutro może mieć będę więcej siły, czy rezygnacji do zniesienia tego wszystkiego.
RYSKIEWICZ. A ja ci mówię, że...
JADWIGA (przerywa mu szybko). Człowieku! czy ty nie czujesz, żeś zmarnował w tej chwili kilka minut swego i mojego życia?...
RYSKIEWICZ. Zmarnował?... Ja marnuję życie? — Ja? To ty marnujesz wszystko — pieniądze — teraz dobierasz się do ubrań, niedługo, gdy wrócę do domu, zastanę posprzedawane handełesom meble! —

SCENA CZWARTA.
SŁUŻĄCA — RYSKIEWICZ — JADWIGA.
ஐ ஐ

SŁUŻĄCA (wpada zmieszana). Proszę pana!...
RYSKIEWICZ. Co się stało?