Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
FEDYCKI.

To już pani głowa.

WDOWA
(z westchnieniem).

Proszę pana... to 1400 koron, a mój cały majątek te 2000 koron w Szparkassie.

FEDYCKI.

No to jeszcze 600 nadto.

WDOWA.

Tak... ale...

FEDYCKI
(koło gramofonu).

Aj! aż mnie głowa od pani rozbolała.

(Wdowa zmartwiona milczy).
FEDYCKI
(patrzy na nią ukradkiem, podchodzi i z pieszczotą).

Gniewa się dzidziątko?

WDOWA
(rozradowana).

Ja? na pana? Boże drogi.

FEDYCKI.

Pani ma rację. Fed jest jedyny chłoptaś, cacany, a pani jest najśliczniejsza, najcudniejsza, najpiękniejsza, najcieńciejsza... nie! to nie...

WDOWA
(uśmiecha się).

Niech pan powie, że najgłupsza.