Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ŻONA.

Chciałby, żebym żyła z jego rodziną... także...

PANNA MANIA.

No... ta stara nie była zła.

ŻONA.

No... nie była. Ale to już taki zwyczaj, że niby zawsze na bakier synowa i ta... A potem te ewangieliczne — a Natan zrodził Abjuda, a Abjud zrodził Farę — a Fara zrodził Manessesa.,.

PANNA MANIA.

Co? jak?

ŻONA.

No... Orlicka, co jest za Józefowiczem, tym, co jego matka z Hańskich i tak dalej. To można posiwieć, jak się takie coś słucha. A potem ma zęby wstawione, a potem on z moją matką drze koty — ja z jego. Ale mnie to czasem tak że już no...

PANNA MANIA.

To pani męża nie cierpi.

ŻONA
(po chwili).

A bo ja wiem.

PANNA MANIA.

No jakże. Jeżeli pan Fedycki...

ŻONA.

E! to co innego... to swoją drogą.