Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
PANNA MANIA.

A niechże się paniusia uspokoi. Pewnie, że to horendum takie coś w samą wigilję. Lepiej było dziecka do starszej pani całkiem nie posyłać.

ŻONA.

Ale... to byłby mi nie pozwolił posłać dziecka do mojej matki. Ciągła taka draka. Pies z kotem lepiej żyje.

PANNA MANIA
(gryząc orzechy).

Pewnie.

ŻONA.

Jaka ja byłam głupia jakem za niego szła! jaka ja byłam głupia!

PANNA MANIA.

Czego on się z panią żenił?

ŻONA
(gwałtownie).

Czego? O! bo mu się we mnie podobało to i to...

(bije się po odsłoniętej szyi i karku).

Raz mi to powiedział. To jest numer pod tym względem! ho... ho... trzeba go znać.

PANNA MANIA
(j. w).

Pewnie! on nawet wygląda, że tak... tacy ścicha pęk to najgorsi na takie coś.