Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MĄŻ.

Może...

(milczenie).
ŻONA.

Ciekawa jestem, które to z nas w tym roku umrze?

MĄŻ.

Co?

ŻONA.

Naturalnie. Nie do pary nas siedzi. Troje... Mówiłam, zaprosić Fedyckiego.

MĄŻ.

Dziękuję.

ŻONA.

O! mój kochany! Może być z pozoru — ale w gruncie rzeczy to... Zresztą mniejsza! Trzeba było na pannę Manię poczekać. Miała przyjść na czwartego. Ale naturalnie... trzeba się spieszyć, bo pan profesor musi iść do swojej familji. Lepiej niech żona albo dziecko umrze!

MĄŻ.

Zaraz umrze... dlatego, że nas troje siedzi.

ŻONA.

Mój kochany. Ja jestem przesądna. Co robić? Już tak jest. Moja matka miała tylko chemiczną pralnię, ale miała tradycje. Zresztą — Napoleon był przesądny. Ja życzę ci, ażebyś kiedyś dorósł choć do obcasa Napoleona. — Wierzę w trzy świece, wierzę w pa-