Strona:PL Gabriela Zapolska - Moralność pani Dulskiej.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
JULJASIEWICZOWA.

Cóż ja? Ciocia powiedziała, że ja mam złodziejski spryt. Tak! Bo zgodziłam się z życiem i kradnę to, co jest najmilszego. To jest szczyt mądrości. Walczyć? Don Kiszot!... Śmieszne... zresztą, sam powiedziałeś — wyciągniemy kopytka.

ZBYSZKO.

Ty umiesz budzić we mnie kołtuna...

JULJASIEWICZOWA.

Ależ on na chwilę w tobie nie zasnął. Ty się z nim nie borykaj. To na nic. Wiesz sam. Zresztą, co ty od cioci chcesz? Ona cię kocha. Dała ci życie.

ZBYSZKO.

Ha! ha!... ja się na świat nie prosił.

JULJASIEWICZOWA.

To komunał. Wychowała cię, według niej, najlepiej.

ZBYSZKO.

Najlepiej!... to zgroza słuchać co ty mówisz.

JULJASIEWICZOWA.

Według niej. Wszystko to zrobiła przez miłość dla ciebie. I teraz ona płacze, Zbyszku... ona płacze...

ZBYSZKO.

E!