Strona:PL Gabriela Zapolska - Moralność pani Dulskiej.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
DULSKA.

A cóż wy myślicie, że ja pozwolę na to małżeństwo!

TADRACHOWA.

A, broń mnie Boże! Bez błogosławieństwa mamusi my ta do ołtarza nie pójdziemy. Ale chyba wielmożna pani gospodyni nie będzie dęba stawać, żeby się uczciwa rzecz nie stała... Skoro młody pan tak chce, to już od Boga natchniony, aby sierocie krzywdy nie robić. Całe jej wiano była ta uczciwość, a dziś nikt jej nie weźmie, bo bogactwem swego pohańbienia nie przykryje, a jeno jeszcze pieniędzami ludziom oczy mydlić można...

JULJASIEWICZOWA.

Tak... macie racyę... pieniędzmi... Może jeszcze kieliszeczek? — Anielciu!

DULSKA.

Nie mam więcej.

JULJASIEWICZOWA (odprowadza Dulską).

Ciociu! może ofiarować pewną summę...

DULSKA.

Jezus, Marya — tylko się za kieszeń trzymaj!

JULJASIEWICZOWA.

Trudno.