Strona:PL Gabriela Zapolska - Moralność pani Dulskiej.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
HANKA.

Nie.

MELA.

Ale słyszałam. I boję się, że to przezemnie. Pewnie o tego narzeczonego, co go masz na wsi. Ale dlaczego Hanka się z tem kryła. Tylko teraz to już trzeba przestać do niego pisać. Co się tak na mnie patrzysz. Ja wszystko wiem...

HANKA (patrzy na nią przerażona).
MELA.

No, wszystko co się ciebie i Zbyszka dotyczy — rozumiesz?

HANKA (zakrywa twarz chustką).


MELA.

I nie trzeba się bać. Ja będę z wami. Ojca też na waszą stronę przekabacę. Wszystko się zmieni i gdy już ślub się odbędzie...

HANKA.

Ta co panienka mówi. Któżby się ze mną teraz ożenił?

MELA.

Jakto? kto?

HANKA.

A no któż by cudze dziecko wziął?