Ta strona została uwierzytelniona.
biona. Zbyszko podchodzi, siada na stole i mówi do niej poufale) No... nie martwiuchny się, pani Dulska. Ale co mamcia chce żebym ja tu z wami w domu robił? Nikt nie bywa... żyjemy jak ostatnie sobki.
DULSKA.
Ciężkie czasy — niema na przyjęcia.
ZBYSZKO.
E! człowiek jest zwierzęciem towarzyskiem. Musi od czasu do czasu myśl wymienić. O! widzi mamcia, myśl — to wielkie słowo. Choć ono się ztąd gna, to przecież tu i owdzie się jeszcze kręci...
DULSKA.
Ja tam niemam czasu myśleć...
ZBYSZKO.
Właśnie, właśnie. Więc też ja myk z domu, bo w domu właściwie cmentarz. A czego? Myśli — swobodnej, szerokiej myśli.
DULSKA.
A więc do kawiarni, do...
ZBYSZKO.
Tak — tak! do... Co mamcia może wiedzieć, którymi to drogami chadza ludzka myśl, nawet takiego jak ja kołtuna.