Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie — odpowiedziała Salammbo, — ja ciebie kocham, uspokój się.
Taanach z uśmiechem podobnym do skrzywienia starej małpy powróciła do przerwanych zajęć.
Według nauki Schahabarima, Salammbo rozkazała się wspaniale ustroić, przybierała ozdoby w guście barbarzyńskim Z wielką wykwintnością i prostotą zarazem.
Na cienkiej tunice koloru winnego, była druga oszywana piórami ptaków; pas ze złotej łuski otaczał jej kibić, z pod tej szerokiej przepaski spadały obfite fałdy draperji niebieskiej w srebrne gwiadzy. Dalej Taanach włożyła na nią długą suknię zrobioną z płótna kraju Seres, białą, pręgowaną w zielone pasy. Potem zaś przyczepiła na ramionach purpurę oszytą u dołu drogiemi kamieniami; a na to wszystko zarzuciła płaszcz czarny, powłóczysty.
Wkońcu dumna swem dziełem patrząc na dziewicę wyrzekła: — Jesteś piękną, jakgdyby w dzień swych zaślubin.
— Moich zaślubin! — westchnęła dziewica i rozmarzona oparła się na krześle z kości słoniowej.
Taanach podała jej zwierciadło z blachy tak szerokie i długie, że się w niem cała zobaczyć mogła. Córka Hamilkara powstawszy, końcem palca poprawiła spadający lok swoich włosów. Włosy te pokryte złotym pudrem, kędzierzawiły się nad czołem, a z tyłu opadały w długich warkoczach przeplatanych perłami. Blask świeczników ożywiał barwę jej lic, świetność strojów i białość cery. Cała postać, ręce, ramiona, palce u nóg nawet ozdobione były taką obfitością drogich kamieni, że w zwierciadle odbijały promienie niby od słońca. Salammbo stojąc obok Taanach wpatrującej się w nią z uwielbieniem, uśmiechała się wśród