Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i zapełni nimi ubytek w swych szeregach. Nienawiść nie dopuściła do takiego rozumnego umiarkowania.
Dwa tysiące barbarzyńców przywiązano do kamiennych grobowców na Mappalach, a kupcy, rzemieślnicy, ciury kuchenne, nawet kobiety, wdowy zmarłych, ich dzieci, jednem słowem kto tylko zechciał przychodził zabijać strzałami tych nieszczęśliwych. Celowano umyślnie bardzo powoli, ażeby przedłużać ich męki, wznoszono łuk do góry lub zniżano go znowu a tłum rzucał się na nich ze straszliwem wyciem. Sparaliżowani nawet, żałując utracenia tego widoku, nakazywali nieść się tam na noszach. Wielu zabierało z sobą żywność i przebywało w tem miejscu po całych dniach, a inni spędzali tam nawet noce. Rozkładano zatem namioty, raczono się napojami i zyskiwano wielkie sumy za wynajmowanie łuków.
Po odebraniu życia, krzyżowano stojących barbarzyńców, którzy wyglądali jak czerwone na grobach posagi. Szał ten udzielił się nawet mieszkańcom Malki, to jest ludziom pochodzenia miejscowego, zazwyczaj zupełnie obojętnym na sprawy ojczyste. Jednakże ci zachęceni teraz przyszłością, jaką w Kartaginie znaleść mogli, zaczęli więcej się zajmować jej losem i uważać się też za Punitów, a senat znajdował bardzo właściwem rozpowszechniać uczucie zemsty w całym narodzie.
Nie brakło w tem dziele i sankcji bogów, widziano bowiem ze wszech stron gromadzące się chmary kruków czarnych. Wzlatywały, krążąc bezustannie, niby ciemny obłok i wydając chrapliwe krzyki. Leciały od Klipei, Radesu i przylądka Hermeum. Niekiedy wśród tej gromady zjawiał się orzeł, który tonął między niemi a po chwili unosił się znowu w niebo. Na tarasach, kopułach, na szczytach obelisków i frontonach świątyń, widać było te drapieżne ptaki szarpiące skrwawionym dziobem ludzkie szczątki. Okropne