Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żaden kobierzec — nie stali tam gwarzący lokaje — tylko stary, siwy murgrabia, w którym po szramach na twarzy poznawano starego wojownika, jak Gerber strzegł króla, patrząc ze swojego okienka na drogę ku niemu wiodącą.
Na górze w przedpokoju znajdowano tylko służbowego flügel-adjutanta i przechadzającego się starego kamerdynera Bittelmana, królewskiego faworyta, który stał się dla niego tak nieodzownym, iż dzień i noc być na każde zawołanie.
Stary murgrabia chętnie rozprawiający o bohaterskich czynach w wojnie przeciw Napoleonowi, stojąc u swojego okienka często rozmyślał o dawnych wojowniczych czasach; nagle usłyszał czyjeś kroki na żwirowej drodze — ktoby to mógł przybywać, kiedy król jest na górze w swoim „zielonym gabinecie“ w którym najchętniéj przebywał, a żadnych prawie wizyt nie bywało, żadnych nie przyjmowano?
Przystąpił więc jak najbliżéj do szyby i wyjrzał na portyk. Jakiś słuszny, elegancki pan szedł śmiałym, spokojnym krokiem, jakby tu był u siebie w domu.
Miał na sobie letnią, lekką, cywilną odzież, piękne jego kształty doskonale odznaczającą, ciasno przystające spodnie i szeroki słomiany kapelusz z rzadkiéj plecionki. Na oślepiająco białym żabocie błyszczał mu brylantowy order — zresztą nie widać było na nim żadnéj kosztowności.
Stary murgrabia zamku Solitude nie znał tego pana z ciemno-blond brodą, a szlachetnie i regularnie wykrojoną twarzą — wyszedł więc ze swojéj izby na posadzkę przysionka.
Słuszny, męzko-piękny nieznajomy obejrzał się po parku, który tylko co przeszedł, i skierował się ku portykowi.
Był więc teraz w obrębie murgrabiego.
— Do kogo pan życzysz sobie? spytał krótko i ostro po żołniersku.