Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/420

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lud zaś wyrzekał, miljony „wygnańców“ przymusowych, wysiedlanych gwałtem włóczyło się, roznosząc swą nędzę i niedolę, masy robotnicze zwierały się, radzili coraz śmielej ziemianie, debatowali mieszczuchy, rozprawiali nawet czynownicy, ci najsumienniejsi strażnicy carskiego „systemu“.
Rosja zapadała coraz ciężej na zdrowiu. Potrzeba było jaknajprędzej ratować ją jakąś reformą, jakąś bolesną operacją, jakiemś cięciem cesarskiem… Cesarza na takie przecież cięcie nie było stać.
Wlokło się więc wszystko, z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień byle najdalej od hiobowych wiadomości, od raportów i kurjerów dworskich. W zaciszu pałacowem, przy herbatce, na pogawędce z tym „świętym“, uduchowionym Rasputinem bywało najmilej i carowi i carycy i wszystkim damom dworskim i wszystkim dworskim pachołkom.
Nagle, niespodziewanie… postrzelane zwłoki tego „świętobliwego“ Rasputina znaleziono pewnego ranka w przeręblu, prawie pod powłoką lodową Newy.
Zamordowano go, zbezczeszczono, odebrano carowej i carowi i tego jeszcze jedynego wiernego sługę, pociechę ich męczeńskiego żywota, najmilsze, za pośrednictwem tego wyjątkowego człowieka, z Najwyższym obcowanie… przerwano!
Rasputin został zamordowany.
Cesarzowa zemdlała. Cesarz rzucił się jak ryś zraniony. Dwór cesarski jęknął.
Rosja cała zdumiała się, nawet Europa się zdumiała, nawet niezawodnie sam pan cesarz Wilhelm się zdumiał, gdy się dowiedział kto był mordercą szarlatana…
Grygoryj Rasputin został zamordowany przez wiel-