Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciami. A do gry garnęli się wszyscy, którzy chcieli coś uzyskać u nieprzystępnego dworu, ministerstwa, władzy. Kupcy, przedsiębiorcy, fabrykanci, przemysłowcy, delegaci całych gromad — zanim złożyli podanie o koncesje, o ulgi, o jakieś zezwolenia, cisnęli się do stolików gry i na nie rzucali przywożone pieniądze. W Petersburgu z góry mówiło się, że trzeba przegrać tyle a tyle, inaczej nic z tego…
Monarcha oczywiście nic o tem nie wiedział, nie wiedział o tem, że dla handlującego, każdy obstalunek od dworu wielkoksiążęcego, od generał-gubernatora, od ministra, od żandarma, od policjanta był kontrybucją.
Monarcha nie wiedział również nic o rozpuście swych blizkich, nie wiedział o pijatykach, orgjach i skandalach wielkoksiążęcych, rozgrywających się w sławetnych lokalach petersburskich „Miedwiedia“ i „Cubat“.
Aleksander III był i dobrym mężem i dobrym ojcem i w pożyciu domowem moralnym bardzo człowiekiem, lecz zato wielcy książęta w dwójnasób pracowali, aby tradycje Aleksandra II, Piotra I, a nawet Katarzyny nie zginęły.
Nawet Katarzyny, boć żona księcia Włodzimierza, Marja Pawłówna (Meklemburska), dawała okazję już nie do plotek i nie do obmów.
A Pobiedonoscew?! Pobiedonoscew mrużył oczy, uśmiechał się chytrze, groził książętom palcem, a dopiero, gdy który z nich szarpnął się lub objawił krnąbność, szedł do cesarza z raportem o pierwszym z brzegu figlu wielkoksiążęcym. Monarcha burzył się i krnąbrność bywała tak dotkliwie ukaraną, iż wielki książę bał się Pobiedonoscewa niby ognia.
Podczas, walka z „nihilistami“ nie ustawała, no