Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uśmiechać, boć ten Murawiew był towarzyszem lat dziecinnych hrabianki!
Gdy przed „naradą“ ostatni raz dano głos oskarżonym, Żelabow rozwinął po raz drugi program „Narodnej woli“, mówił o zgromadzeniu narodowem, o zniesieniu ucisku, o wolności sumienia i nietykalności obywatelskiej, mówił o zachodzie Europy… Sala słuchała z zaciśniętemi ustami, — boć salę wypełniali żandarmi, dla których plany Żelabowa były grobem… Aż gdy „dyktator“ rzucił dumnie słowa:
— Jako i wy, Rosjaninem jestem! — Sala warknęła ponuro, gniewnie.
Żelabow zbladł — oczy jego zaszkliły się — odetchnął głęboko i umilkł…
Perowskaja, zgadując Żelabowa, wyraziła żal, z powodu daremnego rzucania myśli w bezmyślność sądu.
A Kibalczyc?! Kibalczyc zakomunikował swemu obrońcy istotę wynalezionego przez siebie, podczas rozpraw, przyrządu balonowego!
Sąd skazał wszystkich królobójców na powieszenie…
Perowskaja, Żelabow i Kibalczyc wysłuchali wyroku bez wzruszenia i zgodzili się nań.
Helfmanówna złożyła deklarację o swym odmiennym stanie.
Rysakow i Michajłow podali się do łaski monarszej o darowanie im życia.
Senat został upoważnionym do wydania opinji o „łasce“, — choć skądinąd prostym obowiązkiem senatu zdawało się być rozstrzygnięcie pytania, czy w państwie, w którem od 120 lat kara śmierci została zniesiona, sąd może skazywać kogoś na powieszenie! Senat nie ważył się na podobny heroizm, zresztą „narodnowolcy“ bynajmniej nie napadali z tego po-