Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rządy Pawła tymczasem z reform, na rzecz rozluźnienia łańcuchów, stoczyły się raptem na kraniec zakazów i ograniczeń.
— Nie wolno nosić okrągłych czapek! — obwieszczał cesarz swoim poddanym.
— Nie wolno sprzęgać koni po rosyjsku!
— Nie wolno wpuszczać w granice państwa książek podejrzanych!
— Nie wolno wpuszczać w granice państwa książek bez ocenzurowania!
— Cenzura się znosi!
— Nie wolno żadnych książek z zagranicy przywozić!
To „nie wolno“ stało się hasłem wszystkich zarządzeń Pawła — a że rozgorączkowany, schorowany umysł cesarza nie miał chwili równowagi, nie znajdywał w samowładnym ustroju żadnej tamy, żadnego hamulca, że miał w dodatku przywilej nieomylności głowy państwa, — więc już nie zamęt wynikł w Rosji, lecz tragikomiczny chaos, tem bardziej, iż w tych nieusprawiedliwionych, niewytłumaczonych zakazach nie było żadnego logicznego ładu, że zakazy te znosiły się wzajemnie, kłóciły, przeczyły swemu założeniu i wydawały naród na łaskę i niełaskę siepaczów, wytwarzały tysiące spraw o czapki, o guziki, o uprzęże, czyniły twarde życie rosyjskie nieznośnem.
Paweł zrywał się o czwartej rano. O piątej, nietylko przyjmował ministrów ale i… kopał ich… O północy alarmował gwardję, zarządzał przegląd rynsztunków i trzciny łamał na plecach oficerów.
Te trzciny podobno najwięcej do jego własnej zguby się przyczyniły…
Wice-kanclerz po konferencji z cesarzem zaniemógł