Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spokojnie pod zdwojoną strażą, a dzieciom ich równie wspaniałomyślnie zezwoliła pójść na wygnanie, do Archangielska.
To załatwianie się z pretendentami do korony nie przeszkadzało przewrotnej Anhaltce korespondować z Voltairem, skarżyć się na ciężar odpowiedzialności berła, tęsknić za życiem wyższem, dalekiem od trosk monarszych, od pustych pochlebstw, od nieuduchowionych polotów.
Voltaire, olśniony rozumem i dobrocią i szczodrobliwością wielkiej imperatorowej, palił jej kadzidła i płakał, że mu nie danem było być poddanym… tej „najlepszej z najmądrzejszych…“ Voltaire ani czuł, że owa „fatalność“, oddalając go od carycy, chroniła i od pałek i od Sybiru i Voltaire z całą naiwnością poety i filozofa siebie samego ośmieszał.
Imperatorowa roztkliwiała się, stylizując listy do Voltaire’a, a mały następca tronu, Paweł, pytał się matki z całą potulnością — „dlaczego zabiła mu ojca? — dlaczego ona odebrała koronę Pawełkowi, kiedy ta korona jemu tylko się należała?“
Iwan Groźny lub Piotr Wielki nożemby odpowiedział własnemu dziecku, Katarzyna uczyniłaby toż samo, gdyby się nie bała. Boć ten Paweł był jedynym parawanem, osłaniającym inwazję na tron rosyjski obcej pochodzeniem, religją, duchem księżniczki, bo śmierć Pawła, ręką imperatorowej zadana, mogłaby się dla niej samej zamienić w sztylet lub truciznę.
Ale i bez udziału bezpośredniego matki nad Pawłem kupiły się chmury.
Paweł był dzieckiem wątłem, anemicznem, noszącem ślady skrofułów, zdeprawowanem płciowo przez Elżbietę i dwór. Lada niedomaganie zamieniało się