Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sługę nieszczęśliwemu carowi. Ale Panin, a za nim Katarzyna, która z całem swem oburzeniem zjechała do stolicy, ograniczyła ceremonię pogrzebu do zawinięcia zwłok cesarskich w kożuch barani i pochowania ich w fosie fortecznej. Lud tymczasem zwrócił się przeciwko oficerom dozorcom a zabójcom, ale i tych mu zabrakło, gdyż dwaj ci oficerowie uważali za właściwe wyjechać do Danji i tam szukać pomocy i opieki ambasadora rosyjskiego…
Najdziwniejszem narazie i najmniej zrozumiałem było zachowanie się samego Mirowicza. Nigdy sędzia nie miał może mniej kłopotu z oskarżonym. Mirowicz z całym spokojem, pewnością siebie i humorem opowiedział dzieje spisku, powtórzył wszystkie swe namowy i rozmowy z kolegami, sam dokładną ich listę sformułował i uśmiechał się pobłażliwie, nawet gdy mu wyrok, skazujący go na śmierć odczytywano.
Sędziowie ani ważyli się zastanawiać nad spokojem i pewnością siebie Mirowicza, a wspólnicy kapitana mimowoli poddawali się jego zapewnieniu, że włos im z głowy nie spadnie, że im który więcej pracował dla spisku, tem większa czeka go nagroda.
To przeświadczenie, ta pewność siebie Mirowicza była tak głęboką, że nawet nie opuściła go na stopniach szafotu… bo tu ledwie kto postrzedz mógł, że kapitan zaczyna z pewnem zniecierpliwieniem szukać wzrokiem pędzącego z ułaskawieniem feldjegra imperatorowej, a więc z nim i końca odegranej tak starannie komedji…
Ale snać tam, w górze, uznano, że Mirowicz złym jest aktorem, bo zbyt nieostrożnie, zbyt szczerze pozwalającym widzom przyglądać się sztucznym swym marsom spiskowca. I tam, w górze, postanowiono rap-