Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ach, bo te dzieci, te krnąbrne dzieci Europy! Gdybyż chciały słuchać! Jakażby zapanowała harmonja! Przecież Europa sama pamięta, nikomu nie da zrobić krzywdy...
Naprzykład była rzeź w Armenji. Lecz gdy Turcy wyrżnęli aż dwa tysiące bezbronnych mieszkańców, Europa się oburzyła i złożyła w Konstantynopolu, trzy, pięknie wystylizowane, noty dyplomatyczne. Turcy wyrżnęli jeszcze drugie dwa tysiące Armeńczyków, aż przestali, snać obawiając się nowej serji pięknie kaligrafowanych not dyplomatycznych. Przyczem, zgoła urzędowe źródła dowiodły, że sułtan jest bardzo a bardzo uprzejmym i dystyngowanym człowiekiem, trochę może nerwowym, lecz kto musi mieć tyle żon i takie wydatki!... Łatwo potępiać, gdy się nie jest sułtanem!
Ale Turcja to więcej Azja niż Europa, trudno o nią kruszyć kopję i wszystko na swój rachunek brać — lecz taka Francja! Zabrali jej Niemcy Alzację i Lotaryngję — prawda, no, stało się. Francja wypłaciła pięć miljardów, więc zdawałoby się, iż niesnaski są zakończone. Gdzie tam! Francja boczy się na Berlin. A ten poczciwy Berlin ani myśli żywić do Paryża urazy, Berlin nawet chętnie mówi po francusku, Berlin na zgodę gotówby ofiarować Paryżowi pomnik Bismarka, a choćby napisać nowe libretto do opery pod tytułem „Trębacz z pod Gravelotte“.
Paryż tych dobrych, szlachetnych intencyj Berlina uznać nie chce i martwi Europę, boć Europa już nieodwołalnie zmierza do pojednania zwaśnionych, do zgody i do miłości braterskiej na przestrzeni od przylądku Finisterre po Ural i od Szpicbergu po Gibraltar.
Francja jest przecież zanadto „bonne fille“, aby powoli nie dała się ugłaskać jakimś daktylem maro-