Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znajoméj, pokazała w uśmiechu białe zęby i przeciągając się, odrzekła:
— Bob.
— Bob! Co za dziwne imię!
Gospodarz domu pośpieszył objaśnić pochodzenie nazwy księżniczki.
— Więc się pan nazywasz Bob? — spytała.
— Bynajmniéj, nazywam się Grey... John Grey.
Mówiąc to, usiłował skłonić się, stosownie do... dawno zapomnianego zwyczaju.
— Grey? Przypominam coś sobie... A! tak! Grey! Pan to jesteś owym słynnym pustelnikiem, filozofem, pesymistą, Bóg nie wie czém. Przypominam! Doktor Jones, lekarz nasz pułkowy mówił mi o panu. Co za zajmujące spotkanie! Co za miła niespodzianka! I pan tu mieszka tak samotnie od siedmiu... co? wszak od siedmiu już lat? Dziwne! bardzo dziwne! Nie umiem sobie nawet tego wyobrazić! Zawsze żyłam śród ludzi! Jakże się ta samotność bezwzględna... przepraszam za niedyskretne może pytanie!... jakże się podoba panu?...
Usiadła, zrzuciła futro i kapturek, ściągnęła z rąk rękawiczki. Wieleby się dało powiedziéć i zagadniony niejeden w obronie swéj mógłby przytoczyć argument, niejeden fakt, niejedno wywołać wspomnienie i doświadczenie smutne, lecz na raz wszystko to wydało mu się bladém, błahém, wobec tak kategorycznie, bez ogródek postawionego pytania.
— Ale — przerwała milczenie ogólne — pomówimy o tém późniéj. Strasznie mi się jeść chce, a że Barker nie znajdzie drogi, dopóki mgły nie opadną, mamy dość czasu przed sobą na rozmowę. Niech się pan nie ambarasuje, Barker jest na usługi.
Barker wyszedł z szałasu, z którego téż znikł gospodarz, wydawszy krótkie rozkazy księżniczce w jéj macierzystéj a dla miss Portfire niezrozumiałéj mowie. Gdy się miss Portfire ujrzała samą w izdebce, poczęła się w niéj ciekawie rozglądać.
— Książki, broń, skóry — mówiła sama do siebie półgłosem. — Jedno tylko krzesło, łóżko jedno! nigdzie ani obrazka, ani nawet lusterka...
Zdjęła książkę z zawieszonych nad łóżkiem pułek i wchodząca z nowym zapasem drzewa księżniczka zastała ją niby czytającą, lecz gdy wypadkiem wzniosła oczy, wzrok nieznajoméj był w nią utkwiony.
— Bob!
Księżniczka uśmiechnęła się, wszystkie pokazując zęby.
— Słuchaj mnie, Bob — mówiła szybko nieznajoma. — Chcia-