Przejdź do zawartości

Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Otwórzcież mi się znowu! Stoję u podwoi
wierna mężowi służka, jak żonie przystoi.
Przepuście mnie! Niech ze mną szczęście wejdzie samo,
przeszłość jak sen złowrogi zostanie za bramą.
Odkąd w święto Cytery opuściłam progi,
odkąd mnie porwał zbójca podstępny i srogi,
aż po czasy niedawne — ileż się podziało!
Ileż dni niepojętych i przygód przewiało,
z których ludzie skwapliwie wyłuskując błędy,
z rąk do rąk przerzucają obmierzłe legendy;
dla nich to jest zabawą, ba! plotką niewieścią —
górze tym, którzy legend są nieszczęsną treścią.

CHÓR

Nie przeklinaj-że doli swej niesłychanej,
bezmiar szczęsnego losu tobie jest dany!
Sławy i piękna w świecie największa cena
nosi wszak twoje imię — zwie się: Helena.
Bohater czynem wdałym, sławą się puszy —
twoja piękność go zmoże, zmiażdży i skruszy.

HELENA

Więc z mężem-ci przybyłam, z rycerskim narodem,
przez Menelausa właśnie wysłana tu przodem.
Lecz jaki zamysł w głębi myśli swoich chowa?
wracam jako małżonka? czy jako królowa?
czyli jako ofiara za cierpienia księcia,
za niefortunne greckich ludów przedsięwzięcia?
Jako łup wracam? — nie wiem! — czy jako niewolna?
O! droga losów moich i sławy mozolna!
Bogowie kierowali życiem mem opacznie —
i oto stojąc tutaj — tak w sercu rozpacznie
łkam w niepewności wielkiej; — podczas całej drogi
rzadko spojrzał, a nie rzekł nic, małżonek srogi!
Jednem słowem łagodnem nie zwrócił się do mnie,
w milczeniu podstępliwem zacięty niezłomnie.