Strona:PL Faleński - Meandry (1904).djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W dni dobre gładka, w złe sękata.
I z niej wartości poznasz moje:
Jak gdybyś w drzewie liczył słoje,
Chcąc zgadnąć wzrostu jego lata.


249.

Kto rad Cnocie: żywiąc przy niej
Chęci, których treść jest cała,
Że w nich niema krwi, ni ciała, —
Taki się podobnym czyni
Do ołtarza, wśród świątyni,
Która tylko w śnie istniała.


250.

— Chodź do mnie, dziewczę z mglistej dali!
Przyśnionym Rajem cię otoczę.
Spójrz w jasne lodów tych przezrocze,
Gdzie w tęczach skrzący brzask się pali —
Będziemy sobie tam stawiali
Z kryształów zamki urocze.

— Ach! Tylko, proszę, niech baczymy,
By to budowa była trwała,
I, niech nie pierzchnie ta jej chwała,
W odpryski zórz i w mgławe dymy —
Bo niema tak powabnej zimy,
Którejby wiosna w kąt nie gnała.