Strona:PL Eugène Demolder - Kwiaciareczka.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pojawia się pięknie uczesana głowa jasnej, czy ciemnowłosej panny Guizot. Twarzyczka Luci rozjaśnia się wtedy pogodnym uśmiechem.
Właścicielka bogatego magazynu sprawdza świeżość towaru krótkim rzutem oka i daje wymowny znak ręką. Lucia wie już doskonale, co wyraża. I rzeczywiście w kilka minut później w bramie ukazuje się kucharka z dużym koszem. Waży w powietrzu ryby wprawnym ruchem, ogląda, wącha, patrzy, czy czerwone skrzela. Rybaczka zgadza się na cenę odrazu, — stałym odbiorcom zawsze warto coś odstąpić! Potem zręcznie i szybko sprawia zakupione ryby, i Lucia niesie je na piętro za kucharką, która nie włoży ich przecież do kosza — o! nie — za nic w świecie — przeszedłby tylko »niemiłym« zapachem!
Lucia z radością wbiega po kuchennych schodach. Jak tu inaczej, jak ładnie! Czuje się dumną jeśli na korytarzu przypadkiem minie którą z pracujących; czasem się prześliźnie koło uchylonych drzwi salonów magazynu, zagłębi w nie trwożne, nieśmiałe spojrzenie i ucieka z bijącem sercem. Niekiedy, bardzo rzadko, zaczyna rozmowę z »podręczną«; — większość to przecież dziewczynki w jej wieku. Jak przyjemnie dotykać szeleszczących, jedwabnych materji! Czy tam bardzo pięknie? I pełno ślicznych rzeczy? Wraca potem do ryb z ociąganiem, zwolna. Matka robi jej gorzkie wymówki.
Nic to! Ale magazyn! Jak tam pięknie! Jak musi być przyjemnie pracować w takiem otoczeniu, wśród tylu ślicznych rzeczy! W przeszły piątek rozmawiała o tem pragnieniu z Helenką. Jak