Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podróżny wszedł do izby.
— Dziękuję ci, gościnny i dobry człowieku, zaczął, mógłbym pójść do miasta nocować... ale zobaczyłem wesoły ogień w oknach domówstwa waszego, usłyszałem wasze poczciwe głosy i serce pociągnęło mię ku wam.
Mówiąc to zdjął z pleców tłómok, postawił na zydlu podługowatą skrzynię i otrząsnąwszy z odzienia okrywający je śnieg, zbliżył się do stołu.
Czy był młodym albo starym? trudno byłoby powiedzieć na pewno. Włosy miał lnianéj prawie barwy, mękkie i długie; czoło bardzo białe, lecz zorane rojem drobnych zmarszczek; oczy błękitne jak turkusy z niezmiernie łagodném, nieruchomém spojrzeniem. Zresztą, twarz jego, blada i bez zarostu, młodzieńczą wydawała się i zarazem zestrzałą.
Zbliżywszy się do stołu mówić zaczął.
— Jestem Szymon Kępa, nauczyciel wiejski z powołania. Niemam potrzeby taić przed nikim nazwiska mego. Nic złego nikomu nie uczyniłem, a pragnę czynić wszystko, co jest w możności mojéj, aby służyć ludzkości, szczególniej zaś tym z jéj członków, którzy pędzą życie w prostocie, niewinności i niezasłużonych cierpieniach. Kocham ludzkość, kocham przedewszystkiém wszystkich ubogich, poniżonych i skrzywdzonych. Kocham i was, bracia moi, choć pirwszy raz w życiu spotykam się z wami. Pozwólcie mi zasiąść w kole swojem; nie splamię go z pewnością ani słowem, ani czynem.
Szczególnéj przemowy téj obecni słuchali z pootwieranemi od zdziwienia ustami. Anastazya, przed ogniem stojącą, mruknęła. Ależ gada! jak najęty!
Sylwek wylazł z ciemnego kąta jakiegoś w którym dotąd niewidzialny zostawał, przeniósł się do innego kąta,