Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

włosów. Mecenas kilka razy niecierpliwie się poruszył, głową wstrząsnął. Co mu się stało? Pomimo największych wysileń nie może słuchać dalej czytanej relacyi. Myśl, pamięć, wyobraźnia posłuszeństwo mu wypowiedziały. Czuje, że źle czyni; przez chwilę jeszcze walczy, ale wola całkowicie go odstępuje i bez oporu, fatalnie, przenosi się o wiele stąd lat i mil, ślepnie i głuchnie na wszystko, co go otacza, widzi i słyszy rzeczy zupełnie, zupełnie innej natury, niż zbrodnie i sądy. Znajduje się na wsi, widzi pod błękitnem niebem piękny błękitny staw, słyszy szept liści i świergot ptaków. Wiosna, wszystko na ziemi kwitnie, pachnie, śpiewa. On sam, nad stawem, w puszystych trawach spoczywa, czując w sobie wzbieranie rzeźwych, odmłodzonych sił. Młodym zresztą jest jeszcze, lat czterdziestu spełna nie ma, tylko praca, walka o byt, wzruszenia trybuny, bardzo go były zmęczyły. Teraz wieś i przyroda naprawiły szkody zrządzone przez miasto i życie. Przyrodę zawsze kochał; mleczne kwiaty rosnących nad wodą kalin, wychylające się z kęp liściastych żółte kosaćce, śpiew szczygła w gałęziach brzozy — wszystko, słowem, na co patrzy, czego słucha, czem oddycha, do najwyższego stopnia idylicznie go usposabia. Zaczyna myśleć o miłości i wydaje mu się ona niezrównanie piękniejszą od wszystkich kodeksów prawnych tego świata. Spostrzega w niej powszechne