Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/544

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy pozwolicie mi przyjść tu znowu za godzinę? pytał.
Pani Żulieta zdawała się namyślać przez chwilę.
— A! rzekła, powinnabym powiedzieć: nie! ale taką już mam do ciebie słabość kochany panie Cezary i tak boleśnie byłoby nam wszystkim rozłączać się z tobą....
— Przychodź, przychodź! Cezary, dokończył Henryk, cóż robić? na świecie wszystko znieść trzeba — od kobiet mianowicie; a za cóż byś znowu ty miał pokutować za arytmetyczne pomysły swej matki!
— Jedną tylko rzecz waruję sobie, z powagą rzekła jeszcze p. Żulieta, abyś kochany Cezary historyom podobnym raz na zawsze zapobiegł i aby ślub wasz moje dzieci, jak można najwięcej był przyśpieszonym... Pozostawiłam na wsi męża i syna... wracać muszę...
Po tak łaskawie udzielonem mu przebaczeniu, Cezary opuścił hotel Europejski ze spotęgowaną we dwójnasób miłością i wdzięcznością w sercu, dla rodziny tej która powtórnie dziś adoptować go raczyła za członka swego. Szedł ulicą szybko bardzo, zamyślony lecz zarazem błogiemi uczu-