Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śmiał się wesoło, prawdziwie młodzieńczo. Śmiechowi jego wtórowały tu również swobodne, wesołe śmiechy, opisy które czynił zajmowały widocznie wszystkich, uczynione dowcipne uwagi pozyskały ogólne zrozumienie i życzliwy oklask. Hr. Cezary, poraz pierwszy może w swem życiu uczuł, że w tem otoczeniu, pomiędzy tymi ludźmi nie był „biednym“ ale „kochanym“, niemal uwielbianym Cezarym, że z rąk i nóg jego, opadły ciężkie dlań zawsze kajdany ceremonjalnej etykiety i ściśle przestrzeganego konwenansu. To też przy końcu obiadu wymknęło mu się cóś nawet z tak starannie dotąd ukrywanych wiadomości i zdań literackich, które posiadał. Wiadomości te i zdania podchwycone żywo przez Delicyą, dostarczyły młodej parze wątku do nader ożywionej rozmowy, która gdy toczyła się jeszcze przy czarnej kawie podanej w salonie, młodzi Kniksowie szepnęli matce bardzo cicho:
— Czy wie mama, że hrabia nie jest wcale takim głupcem ani oryginałem, za jakiegośmy go dotąd mieli...
— Wcale nie głupi!
— I jak ożywił się, zrobił się nawet wcale nie brzydkim!