Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ta krążąc w koło niego i przyjmując w siebie drobniejsze tylko, ze słońca jego wymykające się promyki, uciułał sobie przecież wcale niezły mająteczek — coś niby 60 czy 80 chat, w których mieszkało 300 czy 400 kołtuniastych dusz poleskich. Mająteczek ten odziedziczył po nim syn jedynak, a Pawła i Leokadyi ojciec, a że wystąpił w świat jako rządny gospodarz, a wcale nie utracyusz żaden, śmiało tedy powiedzieć można, że żył sobie jak u Pana Boga za piecem; łąki, mąki, ryb i grzybów podostatkiem mając, a z bogatszej o wiele paranteli swej niepomierną dla siebie chlubę i pociechę czerpiąc. Ożenił się wcale pomyślnie, dwoje dzieci urodziło mu się szczęśliwie i wzrastało hożo, słowem był to przez pewną część żywota człowiek bardzo porządny, doskonale szczęśliwy i bardzo spokojnego temperamentu.
I jedną tylko słabość miał ów pomniejszy Pompaliński. Lubił pasyami konie i trzymał ich sporo, a wszystkie były bardzo piękne i cenne. Pysznił się niemi przynajmniej o tyle, co krewnymi swymi, Pompalińskiemi z Pompalina.
Owóż spadł nań pewnego razu piorun i ugodziwszy w najsłabszą stronę jego istoty, taką