Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wet unieszczęśliwić samego siebie, ale tu i ta smutna konieczność nie zachodziła bynajmniej, stary człowiek bowiem mieszkał wciąż w starem ciele i ku obrazowi nadobnej towarzyszki życia uśmiechał się bardzo słodko i tęsknie. O bogatych dziedziczkach nie myślał, dość mu już było troski a biedy z przyszłością własnego majątku. Trzeba mu było czegoś cichego, a nadobnego, pokornego i miluchnego, czegoś ubożuchnego coby go z 70 latami, bliznami, siwizną i łysiną radośnie przyjęło, a potem majątek przezeń sobie zapisany, na przekór owym ciotecznym i stryjecznym z wdzięcznością odziedziczyło.
Cecylia wydała mu się istotą taką właśnie za jaką się po świecie nieśmiało a tęsknie oglądał, cichą a nadobną, pokorną a wdzięczną, ubożuchną, zgnębioną, więc do zmiany losu aż nadto skłonną. Popatrzył na nią z uwagą raz i drugi, na dolatujące doń plotki o jakiejś wielkiej miłości, którą w sercu od lat wielu nosiła lekceważąco ramionami ruszył i — opiekunom jej o rękę się oświadczył.
Było to w kilka miesięcy po owej wielkiej zmianie w usposobieniu i obejściu się hr. Światosława względem Cecylii.