Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O, któż zrachuje te ciche a gryzące bóle co się wjadają w serce tysiącami żądeł? kto zdoła zważyć ten ciężar, który przygniata pierś, tamując jej oddech?
Są na świecie dramata, których żadne oko nie widzi, żadne ucho nie słyszy — a które przecież więcej mieszczą w sobie rozpaczy, niż te nad któremi płaczą ludzie zebrani w teatralnych salach. I nie dziw, że potem gdy rozwiązanie tych tajemniczych dramatów nie podoba się ludziom — oni, co nie znają ich wątku, wołają: przekleństwo! Mądry i zacny jest ten kto przed rzuceniem tego okrzyku zmierzy wprzódy badawczym wzrokiem drogi, jakiemi doszła do swego końca wyklęta przez ludzi historja!
Są tacy, którzy sami cierpiąc nie pojmują cierpienia innych — bo cierpią bezmyślnie. Ale kto w każdem cierpieniu swojem czy cudzem bada źródła i cały przebieg tej krwawej rzeki co bólami płynie, ten wielu rzeczom na świecie zamiast: przekleństwo! powie: przebaczenie! Bo praca myśli nauczy go tej prawdy, iż są ludzie których dusza czystszą jest od ich zewnętrznego istnienia.
Niepodobna mi opisać, jakby opowiedzieć niepodobna było wszystkich przejść i targań się, jakie przebył wówczas mój duch. Czasem powstawałam silna i mężna jak olbrzym, czasem upadałam we łzach i smutku jak dziecię. Bywały chwile, w których wpatrywałam się w fale jeziora, a one jak ba-