Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brat mój z gestem rozpaczy opuścił ręce; ale znowu zbliżył się do mnie i zaczął mówić.
— Regino! posłuchaj...
— Henryku! zawołałam gwałtownie — ja jego kocham, ja w niego wierzę; niemów nic więcej, bo zdaje mi się że cię znienawidzę.
— Więc niema ratunku! zawołał brat mój; czemuż nie przyjechałem wcześniej! czemu mię nie uwiadomiono!
I przycisnąwszy rękę do czoła wybiegł z pokoju.
Dnia tego byłam rozgniewana i smutna; nie wyszłam wcale z mego pokoju aby nie widzieć Henryka. Ale nazajutrz zaledwie otworzyłam ze snu oczy, w uszach mi zabrzmiały wyrazy brata i napróżno już starałam się je wygnać z myśli. Nie wierzyłam im, a jednak boleśnie ściskały mi one serce; miljon razy powtarzały się w nieskończonych oddźwiękach. Najmocniej utkwiły w mojej pamięci słowa: „on cię kocha za piękną twarz, nie za myśl, nie za uczucia — nie jak człowiek ale jak zwierzę!“ Więc są różne miłości, myślałam — jakąż ja kocham? I nie znajdywałam odpowiedzi na moje pytanie, nie znałam życia — nikt mi go nie tłómaczył nigdy.
„Nie jak człowiek ale jak zwierzę!“ — ciągle przynosiło mi fatalne echo. Czem jest pierwsze a czem drugie? daremnie pytałam. Umysł mój błądził w labiryncie z którego nie wyprowadzała go żadna nić Arjadny; miałam lat siedmnaście i byłam wychowana