Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy sobie teraz przypomnę tę obojętność moją dla rzeczy, które tysiące moich rówieśnic uniosłyby radością, myślę że już sama natura wlała we mnie zarody serdecznego i poważnego życia, i lekceważenie wszystkiego co bywa innym fałszywą monetą szczęścia.
Nareszcie przyszedł wieczór balowy. Wsparta na ramieniu gospodarza domu prowadzącego też i moję ciotkę, weszłam do wielkiej, rzęsiście oświetlonej, napełnionej już gośćmi sali. Znajome moje, rówieśnice, otoczyły mię z powitaniem, winszowały pięknego stroju, upewniały że ślicznie wyglądam. I rzeczywiście, zobaczyłam że wiele osób patrzyło na mnie, a uszu moich doszły szepty.
— Panna Regina Tarnowska! jaka śliczna!
— Co za oczy! jaka świeżość!
— Czy bogata?
— Pół miljona posagu.
— Co za gustowna toaleta!
— Zgrabna! młodziuchna! i t. d.
Spłoniona i nieco onieśmielona gorącem tchnieniem tych skierowanych ku mnie spojrzeń i szeptów, usiadłam obok mojej ciotki. Przez chwilę jeszcze trwał szmer wchodzących osób, witających się i udzielających sobie różnych uwag; aż z poza gruppy cytrynowych i pomarańczowych drzew zasłaniających drzwi przyległego pokoju, szybkim, głośnym, porywającym walcem zabrzmiała muzyka. W won-