Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Otworzyła oczy, spojrzała na gałązkę leżącą przed nią jakby na świadectwo jej upokorzenia — i westchnęła ciężko.
— I czemuż on mię kochać nie może? myślała znowu. Czemże się zdobywają serca takich ludzi?
— Pięknem ciałem! szepnął demon.
— Piękną duszą! rzekł anioł.
— Alboż nie jestem piękną pomyślała kobieta.
— O, bardzoś, bardzoś piękna, wołał demon — idź zobacz się sama.
Powstała i stanęła przed zwierciadłem. Twarz jej zalana była rumieńcem, oczy płonęły, pod cienkim muślinem pierś się wznosiła gwałtownie. Wyjęła z włosów złoty grzebień, a gęste zwoje jasnych kędziorów snopami promieni oblały jej ramiona i stan. Nie wyjęta z włosów brylantowa szpilka, zawisła w splotach i po nad czołem błyszczała, drżąc niby srebrna gwiazda.
Stała tak długo patrząc na postać swoją odbitą w zwierciadlanej szybie i pomyślała znowu: wszak piękna jestem!
— Bardzo! zawołał demon.
— Czegóż mi więc brakuje?
— Pięknej duszy! odpowiedział anioł.
Usiadła, znowu westchnęła ciężko i znowu myślała.
— Źle mi jest, cierpię, co mam czynić?