Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

serca ona gra... „O, przemień się ty matko w kruka albo wronę, i leć na skraj świata, nad mogiłką syna swego zakrakać. Wieczne odpocznienie!...
Zerwała się z kamienia. Teraz już, jedna tylko żądza w niéj zawrzała: zobaczyć Pilipka. Postanowiła pójść do Ongrodu, Pilipka zobaczyć i z hadwokatem pogadać.
— Pogadam z nim sama — myślała — ręce i kolana mu ucałuję, żeby już za te pieniądze, co dałam, jenteres zrobił, a więcéj nie żądał...
Słyszała dziś, jak Pawluk Hrabar, Jasiukowy dziadźko mówił drugiemu chłopowi, że po północy wyprawi się do Ongrodu, aby z hadwokatem pomówić. Pójdzie on piechotą, bo konia teraz od pługa zabierać nie może... ona zejdzie się z nim gdzie na drodze i razem powędrują do miasta i do hadwokata...
Ale... czy weźmie z sobą pieniądze Antośka, czy nie weźmie? Możeby lepiéj nie brać? A może na wszelki wypadek wziąć?
W nocy, kiedy w czworaku wszyscy już spali i Antosiek pod piecem na sienniku chrapał, Krystyna zsunęła się z pieca i boso, na palcach, ku drzwiom komory skradać się zaczęła. Pochylona, skurczona, krokiem złodziejki wsunęła się do komory i do skrzynki swéj przypadła. Syn jéj już tym razem zapaloném łuczywem nie świecił. Jak złodziejka w ciemności i cichutko skrzynkę otworzyła, pończochę z pieniędz-