Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie pójdę, papo.
— Węglem na kominie zapisać! — rzekł pan Jerzy — no, ale kiedy tak, to jedźmy już, bo dyabelniem głodny.
Po chwili plac pod kościołem był prawie pusty, tylko, krzycząc i szwargocąc, biegało po nim kilkoro obdartych żydowskich dzieci, z dala dochodził turkot odjeżdżających szlacheckich bryczek, a z oberży Szlomy wybuchał gwar pijących włościan i dawały się słyszéć uderzenia kul bilardowych na facyatce.