Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

częła mściwa prawica Pana... ona już nie nasza... będzie ona kiedyś znowu nasza... jak przyjdzie wielki dzień Messyaszowy; ale teraz tam umierać tylko Izraelicie słodko i dobrze, a uczyć się niéma gdzie i u kogo. A w cudzy świat, po cudze nauki ja ciebie nie poślę... One Izraelicie nie potrzebne... Ty od Edomity nauczyłeś się już tyle, ile ci trzeba, abyś w cudzym świecie mógł interesa prowadzić... A i za to ja miałem już od wielkiego rabbina wymówkę... A dla mnie jego wymówki, to wielki wstyd i wielka zgryzota... bo choć to mądry i wielki rabbin jest, ale moja dusza cierpi, kiedy on do mego domu przychodzi łajać mię, jak mełamed małe dzieci w hederze łaje...
Zasępił się stary, mówiąc to, i ponuro w ziemię patrzał. Meir stał przed nim, jak skamieniały, i tylko we wzroku jego, szklisto w przestrzeń wpatrzonym, malowała się bezdnia smutnych i buntowniczych uczuć.
— Zejde! — odezwał się nakoniec wpół prosząco, wpół porywczo, — więc ty mi rzemieślnikiem pozwól być! Ja będę z biednymi ludźmi na jednéj ulicy mieszkał, razem z nimi rękoma memi pracował i dusze ich od grzechu strzegł. A kiedy oni spytają się mię o co, odpowiem im zawsze: tak, albo nie! i kiedy im chleba zabraknie, rozdzielę pomiędzy nich wszystek ten chleb, który będzie w moim domu!
Znowu czoło jego zapałało i łzy błysnęły na rzęsach. Ale Saul podniósł na niego wzrok osłupiały od zdziwienia i po chwili dopiéro odpowiedział:
— Kiedy ty będziesz miał dwa albo trzy lata więcéj, wtedy poznasz, jaki ty głupi byłeś, kiedy do mnie takie rzeczy gadałeś. We familii Ezofowiczów nie było nigdy rzemieślnika żadnego i, dziękować Bogu, nigdy nie będzie. My kupcy z ojca na syna i pieniędzy u nas dość, a z ojca na syna coraz więcéj. I ty kupcem będziesz, bo Ezofowicz każdy kupcem musi być...
Ostatnie wyrazy wymówił stanowczym głosem; po chwili, łagodniéj nieco, ciągnął daléj:
— Ja tobie łaskę chcę zrobić... kiedy ty nie chcesz żenić się z córką Reb Jankla, już ja ci pozwolę nie żenić się z nią... Ale ja ciebie zaręczę z córką Elego Witebskiego, wielkiego kupca. Tobie smutno za nauką, nu! to ja tobie dam żonę edukowaną... ją rodzice na pensyi w Wilnie trzymają... ona po francuzku mówić umié i na fortepianie grać... Ny, kiedy ty taki kapryśny jesteś, to ta dziewczyna jak raz będzie dla ciebie... Ona ma szesnaście lat. Ojciec da za nią wielki posag i zaraz ciebie do swoich interesów przypuści...
Z wyrazu twarzy Meira poznać można było, że wrzał wewnątrz.
— Ja córki Witebskiego nie znam! moje oczy nigdy jéj nie widziały, — wyrzekł ponuro.
— A na co tobie ją znać? — krzyknął Saul. — Ja ją tobie daję! Ona za miesiąc wróci z Wilna do rodziców i ty z nią za dwa miesiące ożenisz się! Ot co ja tobie mówię, a ty milcz i rozkazań moich słuchaj. Ja tobie do tego czasu za wiele pozwalałem, ale teraz już będę z tobą inaczéj. Izaak Todros powiedział, żebym ja stopę swoję na twoich plecach postawił...