Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co jemu z tego przyjdzie? czy on z tego korzyść jaką będzie miał? — myślał stary Saul i gniewném spojrzeniem spotkał wchodzącego wnuka.
Meir wszedł do bawialnéj izby nieśmiałym nieco krokiem. Wiedział o odwiedzinach rabbina, domyślał się ich celu, — lękał się gniewu, a bardziéj jeszcze smutku starego dziada.
— Nu, — ozwał się starzec, — chodź tu bliżéj! ja tobie piękne rzeczy powiem, z których ty wielką radość będziesz miał!
A kiedy Meir stanął o parę kroków przed nim, wlepił weń wzrok z pod brwi zjeżonych i rzekł:
— Ja ciebie zaręczę i ty za dwa miesiące musisz być żonaty!
Meir zbladł, ale milczał.
— Ja ciebie z córką Jankla Kamionkera zaręczę!
Po tych słowach, dość długie panowało milczenie. Pierwszy przerwał je Meir.
— Zejde! — rzekł cichym, lecz stanowczym głosem, — ja córki Kamionkera za żonę sobie nie wezmę!
— Dla czego? — tłumiąc gniew zapytał Saul.
— Dla tego, zejde, — ośmielając się wciąż, odrzekł młody człowiek, — że Kamionker jest zły i niesprawiedliwy człowiek, i ja z nim w pokrewieństwa żadne wchodzić nie chcę!
Saul wybuchnął. Łajał wnuka za zuchwalstwo sądów jego i wychwalał pobożność Reb Jankla.
— Zejde! — przerwał Meir, — on biednych ludzi krzywdzi!
— A co tobie do tego? — krzyknął dziad.
Tym razem oczy młodzieńca błysnęły gorąco.
— Zejde! — zawołał, — on do swoich kieszeni bierze dużo potu i pracy tych nieszczęśliwych, co tam na końcu miasteczka mieszkają i oni przez niego złodziejami, kiedy u nich dzieci gołe, a Reb Jankiel za to nowe domy sobie buduje! I on w karczmach tych i browarach, które od panów w dzierżawie trzyma, brzydkie rzeczy robi! Chłopów szynkarze jego poją i oszukują, a wódki pędzi on więcéj, niż pozwolono... Zejde! ty nie patrzaj na to, jak on modli się, ale na to jak on robi; bo napisane jest: „Nie potrzebne mi modlitwy, ani ofiary wasze! kto uciska biednego, ten krzywdzi Stwórcę!“
Saul bardzo był rozgniewanym, ale cytata wnuka złagodziła go nieco, bo pragnął on gorąco widziéć go uczonym i biegłym w znajomości ksiąg świętych.
— No, — mruknął gniewnie ale bez uniesienia, — to co, że Rebe Jankiel chłopów poi i wódki pędzi więcéj, niż pozwoloném jest! Ty nie wiesz jeszcze, co to takiego interes i jak on się robi. Jak ty ożenisz się z córką Reb Jankla i on cię do interesów swoich przypuści, będziesz tak samo pędził i sprzedawał wódkę!
— Zejde! — szybko odparł Meir, — ja wódki ani pędzić, ani sprzedawać nie będę! Ja do tego ochoty nie mam żadnéj!
— A do czego ty ochotę masz? — ty do niczego ochoty nie masz...