Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i Ibur-Gilgul nie zacznie. Obrzydliwi, zajmując ciągle ciała jedno po drugiém i niedopuszczając do nich dusz oczekujących, odsuwają w daleką przyszłość Jobel-ha-Gadel, — dzień Messyaszowy, — wielkie święto radości! W waszéj familii jest taka obrzydliwa dusza. Ona wstąpiła naprzód w ciało Michała Seniora, potém była w ciele Hersza, a teraz ona we wnuku twoim, Meirze, siedzi! Ja duszę tę, pyszną i buntowniczą, poznałem w oczach i na twarzy wnuka twego, i dla tego moje serce odwróciło się od niego!
W czasie gdy Todros wykładał siedzącemu naprzeciw starcowi doktrynę wędrówki dusz i jéj następstw, w starcu tym zaszła uderzająca zmiana. Wprzódy był on już ośmielił się znacznie, a nawet podnosił głowę z niejaką dumą i godnością. Teraz pochylił ją znowu nizko; smutek i trwoga zagrały wśród zmarszczek twarzy jego.
— Rabbi! — ozwał się z pokorą, — błogosławionym bądź za to, że odkrywasz przed oczyma mojemi świętą mądrość swoję! Słowa twoje są prawdziwe, a oczy twoje umieją poznawać dusze, co w ciałach ludzkich mieszkają. Ja tobie, Rabbi, taką rzecz opowiem: Kiedy maleńkiego Meira przywiózł do mnie syn mój Rafał, ja wziąłem dziecko z rąk jego i bardzo całowałem, bo mnie wydało się, że on do Benjamina mego, a swego ojca, podobny; ale stara prababka odebrała go ode mnie, postawiła go przed sobą na ziemi i bardzo jemu przypatrywać się zaczęła, a potém wielkim głosem krzyknęła: „On nie do Benjamina, ale do mego Hersza podobny!“ Łzy ciekły z jéj starych ócz, usta jéj powtarzały: „Hersz, Hersz, mój Hersz!“ a dziecko ona do piersi swéj przyciskała i powiedziała: „to moje kleiniskind najulubieńsze! to oko w mojéj głowie i brylant w téj koronie, co mi ją wnuki i prawnuki moje robią, bo on do Hersza mego podobny!“ I ona za nim przepada, i teraz jego jednego tylko zna i do siebie woła, bo on do męża jéj, Hersza, bardzo podobny.
— Dusza Michała weszła w ciało Hersza, a z ciała Hersza przeszła do wnuka twego Meira, — powtórzył Rabbin i dodał: — pyszna to, buntownicza dusza! niéma w niéj pokory i spokoju!
Złagodzonym zdawał się być Todros pokorą Saula i uznaniem, jakie on okazał słowom jego.
— Dla czego ty go nie żenisz, kiedy jemu duże już włosy wyrosły na brodzie i twarzy? — zapytał.
— Rabbi! ja go chciałem żenić z córką pobożnego Jankla, ale dziecko u nóg moich leżało i prosiło, żebym ja jego nie przymuszał...
— Dla czego ty stopy swojéj nie postawiłeś wtedy na plecach jego i nie zrobiłeś tak, żeby on był tobie posłuszny?
Saul opuścił powieki i milczał. Czuł się winnym. Miłość dla wnuka-sieroty wprowadzała go wciąż na drogi grzechu.
Todros mówić znowu zaczął:
— Ożeń ty go jak najprędzéj, bo napisane jest, że kiedy u młodego człowieka włosy rosną na brodzie i twarzy, a on żony jeszcze nie ma, to dusza jego