Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to na nic się nie przyda? A jeżeli zrobić mogę, to jakim sposobem? Dajcie mi jaką machinę elektryczną, która-by umysłami ludzkiemi tak wstrząsała, jak stos Volty wstrząsa nerwami!
W ogrodzie zielono było i ciepło. Owocowe drzewa osypane są tam teraz białym kwiatem.
Pomiędzy zielonością mignął mi w oczach ponsowy kolor. W głębi ogrodu siedziała na ławce pani Iwicka. Znajdował się tam téż obok niéj i pan Iwicki. Były i dzieci.
Myślałem wtedy, że człowiekowi temu lepiéj było, spokojniéj jakoś i weseléj siedziéć tam, niż mnie tu. Może i on wprawdzie nieraz doświadcza także różnéj biedy ze swemi handlowemi sprawami i rachunkami, ale po tych biedach znajduje się tam, gdzie się znajduje. Ma stronę życia szarą i jasną. Ma troski i ma pociechy, trudy i spoczynek. Dawniéj nie myślałem nigdy w ten sposób o żadnych małżonkach żadnych niewiast, ale teraz wiem już, mój Jerzy, jak wyglądają Fenixy!
Wkrótce poszedł sobie. Nie wiem, gdzie podziały się dzieci.. Została samą i czytała książkę. Siedziała w głębi ogrodu, tak daleko, że twarzy jéj dojrzéć nie mogłem. Gdybym mógł, może-bym był tam nie poszedł. Przyszła taka chwila, że iść musiałem. Rozumiész mię, Jerzy? Musiałem. Nie tłómaczę się przed tobą ani przed sobą. Zrozumieją mię wszyscy, którzy choć raz w życiu zwyciężyć nie mogli. Był to