Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przedmioty, nagromadzone w pokoju, i istotnie godne uwagi. Mnie téż opuściło rozdrażnienie, którego doświadczałem, dopóki czułem się zupełnie dla niéj obcym. Zacząłem przeglądać książki, zawarte w wielkiéj szafie. Z niewymowną przyjemnością spotykałem tam dobrych znajomych moich, ze studenckich jeszcze czasów, a z którymi potém zerwałem był wszystkie stosunki. Uśmiechnęły się do mnie imiona pisarzy i dzieł, które były przedmiotem czci i źródłem zachwytów mojéj młodości. Ale zarazem ujrzałem długi szereg imion i tytułów, o których wadze i znaczeniu najlżejszego już nie miałem wyobrażenia. Przyznałem się pani Iwickiéj do téj mojéj ignorancyi.
— To szkoda, że oddaliłeś się pan w ten sposób od świata żyjących — rzekła z uśmiechem. — Mnie się zdaje, że w dziedzinie myśli ludzkiéj wszystko ma z sobą łączność, i że uprawianie jednéj z gałęzi prac umysłowych nie powinno pociągać za sobą zupełnego rozbratu z innemi.
Przyznałem, że miała słuszność, i wyspowiadałem się jéj ze zbytecznego zapewne zasklepienia się mego w obranym specyalizmie. Rozmawialiśmy dość długo na ten temat i nasunęła mi kilka myśli i uwag, które dotąd nie przyszły mi do głowy. Potém wydobyła z pod stosu innych druków parę broszur moich i ostatnią mą książkę o hygienie, i pokazała mi je z uśmiechem.