Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wać nic, prócz litości i miłosierdzia względem ubogich i ciemnych, wśród których żyłeś. Miłość bliźniego zaś jest uczuciem bardzo wzniosłém, bardzo zapełniającém życie, ale także bardzo trudzącém. Po trudach przez nie ponoszonych, potrzebujemy spocząć w objęciu uczuć innych, niższych, jeżeli chcesz, ciaśniejszych, ale poufniejszych téż i wyrozumialszych. Mówię tu o uczuciach towarzyskich i rodzinnych. Istnieją natury, które, ażeby nie uledz przedwczesnemu zwiędnięciu, muszą żyć różnostronnie i ćwiczyć jednocześnie wszystkie swe siły. Tyś żył jednostronnie, Adamie. Pielęgnowałeś gorliwie myśl twoję i rozum, lecz amputowałeś sobie wyobraźnią i znaczną część serca. Dlatego, jakkolwiek zadowolony losem swym, bywasz niekiedy smutnym i rozczarowanym; dlatego spokój sumienia i pełna myśl nie idą u ciebie w parze z pogodą i wesołością. Przed dwoma już laty, gdy widzieliśmy się po raz ostatni, zapytywałem cię: kędy się podział ten twój śmiech sympatyczny, o którym za naszych akademickich czasów jeszcze mówiliśmy, że dzwoni, jak czyste srebro? Teraz, gdy śmiejesz się kiedy, śmiech twój bywa krótkim i głuchym, jakby pochodził z piersi, zmęczonéj trochę, odwykłéj od radości życia.
Wspomnienie twoje o wędrówce naszéj, wspólnie przed dziesięciu laty odbytéj, uczyniło mi przyjemność wielką. Gdym list twój otrzymał, był u mnie malarz Henryk; przeczytaliśmy go razem. Henryk