Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nietylko ona — z zamyśleniem rzekła Krysia. — Zdaje mi się, że przyjechał tu dlatego właśnie, że sercem już do nas powrócił...
Mały Jurek wpadł do pokoju i Ewcia przybiegła, wołając:
— Już idą, idą! Wracają!
Było potem wiele śmiechu, pustego mówienia, opowiadań o rzeczach opowiadania nie godnych, bo są w życiu takie dnie świąteczne, których tajemna radość wyzłaca i wypełnia szare i błahe dla dni powszednich wydarzenia i wrażenia.
Trwało tak aż do wieczerzy, którą Dębsia przyniosła na ganek z bardzo widocznie zapłakanemi oczyma. W domu tym, czyjekolwiek zapłakane oczy były zdarzeniem zwracającem uwagę, budzącem współczucie. Wszyscy więc zauważyli, że nawet majestatyczny chód starej sługi spokorniał od przygarbionych pleców i że szeroką twarz jej okryły plamy niezdrowych rumieńców. Gdy tylko odda-