Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kalek, pracuje jak może i umie. Historya zupełnie pospolita.
Szli ciągle ścieżką, z której stron obu rosły drzewa, krzewy, kwiaty, szczebiotały ptaki, słońce we wszystkie strony rozsiewało złote strzały, ale nie patrzyli na nic i nie widzieli nic. On szedł z opuszczonemi na oczy powiekami i wyrazem skupionej myśli na wysokiem czole; ona błyszczącemi oczyma patrzała w dal... w dal...
— Więc pani zawód swój pojmuje, jako imperatyw, nakazujący przynosić ulgę cierpieniom ludzkim i zmniejszać chmurę zła, zawieszoną nad ludźmi?...
Zwróciła ku niemu oczy, w tej chwili przejrzyste jak kryształ, świecące w głębi źrenic iskrą gorącą.
— Czyż może być inaczej?
— Prawie zawsze bywa inaczej.
Tak, to prawda; często bywa inaczej, bo dusze ludzkie, tak samo jak ciała, często bywają chore. On, lepiej zapewne od