Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ogarnia człowieka wtedy, gdy spostrzega, że podwaliny na których budował gmach całego życia swego, kruszą się i łamią, gdy czuje że z wnętrza jego znikają bezwiednie może noszone dotąd uczucia i myśli, a wstępują doń nowe, nieznane, i w sumienie jego i w serce zapadają głęboko. Podniósł po chwili powieki, z pod których ukazały się źrenice zwilgocone wzruszeniem.
— Tate! rzekł, powiédz ty mi jeszcze rzecz jednę. Jeżeli my Żydzi pogodzim się z nimi i za braci swoich uważać ich będziemy, a dzieciom naszym ich grunt damy pod nogi, co będzie wtedy z zakonem naszym? Czy on zniknie razem z chałatami, które my z siebie pozdejmujem? Czy my pójdziem razem z nimi w ich kościołach modlić się i ich Bogu pokłon oddamy?
Judel nie odpowiedział długo. Pierś jego nie pracowała już tak gwałtownie jak wprzódy, owszem, zdawało się że spadł z niej uciskający ją ciężar choroby, że wstępować w nią zaczynała głęboka jakaś, słodka cisza. Ale oczy starca wydawały się więcéj zapadłemi niż przed godziną, a powieki jego w dół zwisłe i ręce na poręczach fotelu złożone uderzały martwą niemal nieruchomością. Po chwili dopiero przemówił szeptem cichym i urywanym:
— Dwóch Bogów niéma, Eli. Jeden jest Bóg, Pan — dla nas i dla nich... Był u nas kiedyś mędrzec wielki... imię jego było: Hillel.... Izrael zwał go słodkim Hillelem.. On dwóch pogan, co do niego przyszli, nauczał zakonu.... a co on im mówił? „Kochaj brata swego, jak siebie samego!” i powiedział im: „oto cały zakon dany przez Pana... reszta z ludźmi przyszła i z ludźmi przejdzie”... I przyjdzie pora że ludzie o zakon Pana kłócić się nie będą, ani wojen ze so-