Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brudna chata! Okienka jej były jak oczy ślepe i zapłakane ściany skrzypiały i kołysały się, gdy wiatr powiał, a na dachu jej rósł żółty, zgniły mech. On tam od rana do nocy i od wieczora do rana siedział nad robotą ciężką... a jak roboty nie miał, to głodem marł i dzieci jego głodem marły. Nie było czego żałować, prawda? Tak i ja z początku myślał; ale kiedy mnie mój Eli zabierał z sobą, żebym tu w spokojności i wygodach siedział, i kiedy wóz zajechał przed moje okienka, a mnie przyszło z mojéj chaty, w któréj ja czterdzieści lat żył, wychodzić, to ja płakał jak dziecko i ściany mojéj staréj izby rękami obejmował, i na ziemię upadł, a miejsca te całował, na których moje dzieci w kołyskach spały i moja biédna żona chorowała i umarła!.
Milczał chwilę, a potem cichszym głosem zapytał:
— Czy wielmożny pan o tém swojem nieszczęściu i wielkim żalu z moim Elim gadał?
— Z synem twoim, panie Judel, rozmawiałem niedawno o wszystkiem co się mnie tyczy. Trudno mi jednak było dotąd zdobyć się na słowo prośby.. Teraz chcę widziéć się z nim...
Zatrzymał się na chwilę.
— Chcę widzieć się z nim, dokończył z iskrą boleści w oku, żeby go prosić...
— Niech pan tego nie robi, zawołał Judel, niech pan jego nie prosi. Ja zrozumiał teraz wszystko. Ja teraz dowiedział się, jaki on ma grzech na sumieniu i jaka pycha w jego sercu mieszka. Jak pan jego będzie prosił, to przez to proszenie powiększy się grzech jego i wzrośnie pycha. Ja jestem jego ojciec; ja jemu powiem... W mojéj głowie zbierają się teraz myśli wielkiemi gromadami, i w mojéj piersi podnosi się teraz wielki płomień... ja wszystkie te