Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ojca. Zbliżył się do stołu i ze swobodą naprawdę odzyskaną, lub może udaną, mówić zaczął:
— Wistocie, ojcze, zazdroszczę prawie Kamilowi, że mieszka stale w Orchowie. Sam wprawdzie po powrocie swoim z Marymontu pragnąłem osiąść i gospodarować w Rydlówce, ale i cóż miałem robić? Orchów jest wydzierżawionym, a nie mogłem przecież siedzieć tak bez żadnego zajęcia. W Rydlówce robię różne agronomiczne doświadczenia. Śmieją się ze mnie sąsiedzi, ale mnie dotąd jedno zaledwie na dziesięć zawiodło. Ot i dziś młucili przy mnie próby żyta i pszenicy. Powiedz sam, ojcze, czy było kiedy przedtem takie ziarno w Rydlówce?
Mówiąc to, wydobył z kieszeni czamarki kilka starannie owiniętych w papiér prób rozmaitego zboża.
— Przywiozłem to umyślnie, aby ojcu pokazać.. Patrz! to żyto, które zasiałem po grochach, a to pszenica z przeszłorocznego ugnoju.. jaka bujna, czysta jak łza!.. Łąki kilkadziesiąt morgów oczyściłem, ale cóż kiedy grunt mokry znowu zarasta łozą i wierzbiną... trzebaby koniecznie irygować...
Przerwał sobie nagle i jakby uderzony nową myślą, zawołał:
— Czy wiész, ojcze, że ten Eli Makower wcale nieźle gospodaruje w Orchowie. Ktoby się to spodziewał, że Żyd może być dobrym rolnikiem? Dziś właśnie, jadąc tu, widziałem jak orze pod ugór... wybornie... Na przyszłą wiosnę nadejdzie ostatni termin kontraktu Makowera. Czy oddasz mu, ojcze Orchów nadal w dzierżawę? czy może Kamil zechce sam gospodarować?
— Na przyszłą wiosnę odparł spokojnie pan Kajetan,