Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

namiętnym ogniem błysnął w oczach. Z za wielkich uszu marmurowego słonia dostrzegła frygijską czapkę i na tle nieruchomej, milczącej przyrody stała się obrazem świetnego, wesołego, szczęśliwego życia. Ze szczęśliwą, swawolną myślą w oczach i uśmiechu, na palcach drobnych stóp, bez najlżejszego szelestu stąpając, zbliżała się do ławy, a gdy o parę zaledwie kroków od niej się znalazła, szybko, z ruchami rozbawionego dziecka, dzban z głowy zdjęty na ziemi umieściła i pęk kasztanowych liści zanurzywszy na chwilę w napełniającej go wodzie, lekkiem wstrząśnieniem ramienia na twarz nieruchomo spoczywającego lidyjczyka rzuciła deszcz kropel. Jednocześnie nad głową mu zabrzmiał świeży, jak wiosna i młodość, śmiech. Lidyjczyk ani powstał, ani nawet poruszenia żadnego nie uczynił, tylko, z nagłym uśmiechem na zamyślonej przedtem twarzy, z cicha wymówił:
— Melissa!
Dziewczyna poskoczyła i w pełnej swej krasie przed nim stanęła.
— Jakże lękałam się, o Diloramie, że cię dziś tutaj nie znajdę! — zawołała. — Jedyna to cicha